W ostatni czwartek, we Wschowie, miała miejsce galaktyczna premiera. Film ,,Eugenika – w imię postępu” w reżyserii obecnego na sali Grzegorza Brauna to nowocześnie zrobiony dokument, który wykorzystując dramatyczne fakty z historii eugeniki - która najpierw miała swoich zwolenników w USA, a potem została zaadoptowana przez faszystowskie Niemcy - prowadzi widza do współczesności i naznacza metodę In vitro makabrycznymi skojarzeniami.
Nie mam właściwie zastrzeżeń do tego filmu, poza jednym, o którym za chwilę. Film jest taki jaki powinien być dokument, zrobiony przez prawicowego autora, który przyjeżdża na zaproszenie Klubu Gazety Polskiej. Po filmie spodziewałem się wszystkiego i pod tym względem film mnie nie zawiódł. Otrzymałem sporą dawkę manipulacji, zestawiającej współczesną debatę w Polsce nad metodą In Vitro z nazistowską eksterminacją, poprzedzając ją dorobkiem amerykańskiej eugeniki. Ten film nie wnosi do debaty publicznej niczego, co mogłoby tę dyskusję popchnąć w jakimkolwiek kierunku. Jest w moim odczuciu zrealizowany tylko po to, żeby wzmacniać prawicowe, radykalne szeregi. I niczemu innemu nie służy.
Pomysł, z którym ktoś wyskoczył w czasie debaty po projekcji filmu, żeby obraz pokazywać w szkole jest już propozycją nietrafioną. Z kilku prostych przyczyn. Szkoła to nie miejsce na ideologiczną nagonkę, tylko m.in. na zdobywanie naukowych umiejętności, polegających na wysłuchaniu różnych głosów w sprawie, po czym, jak przystało na szkolnego intelektualistę, trzeba sobie samemu ten świat wartości układać. I opowiedzieć się za taką lub inną opcją, za takim lub innym rozwiązaniem. Zdaję sobie sprawę, że to dla prawicowej ekstremy może wydawać się czymś niedopuszczalnym, bo jak tutaj zostawić szkołę na pastwę licznych, czających się na każdym rogu, zagrożeń, szczególnie lewicowych czy liberalnych. A nuż taki niewinny uczeń dostanie się w szpony Gazety Wyborczej lub Krytyki Politycznej - niechybnie zostanie raz na zawsze stracony dla społeczeństwa.
W filmie niestety przywołuje się również postać Tadeusza Boya Żeleńskiego, którego, sprowadzono do osoby, która sprzyjała najprymitywniejszym eugenicznym praktykom.
Wieczna pamięć prawicy, jej katolicko-narodowa gałąź, nigdy nie zapomni Boyowi tego o czym pisał w latach dwudziestych i trzydziestych w międzywojennej Polsce. Gdyby pisał o sprawach nieistotnych, nikt dzisiaj nie wracałby do Żeleńskiego. Siłą jego publicystyki są dzisiejsi oponenci, którzy mimo tego, że minęło 70 lat od śmierci Boya, wciąż przywołują go przy byle okazji, próbując dorobić mu kolejną gębę.
A pisał Żeleński sporo i o sprawach istotnych. O literaturze, że ,,biada, gdy przestaje budzić namiętności”, o szkole, że nadmierna dydaktyka zabija poezję, o kraju, że jest najbardziej załganym miejscem na ziemi, o kobietach, że trzeba dać im prawo decydować o sprawach dla nich istotnych: świadomym macierzyństwie i regulacji poczęć. Pisząc o zakazie aborcji, dowodził, że prawo jest niedemokratyczne w sytuacji, kiedy zamożna część społeczeństwa bez przeszkód omija zakazy, natomiast uboższą część skazuje się na wszystkie konsekwencje restrykcyjnego prawa. A trzeba jeszcze pamiętać, że druga połowa lat dwudziestych, to nadciągający ekonomiczny krach Rzeczpospolitej i wiążące się z tym społeczne konsekwencje. Więc kiedy w przywołanym ,,Piekle kobiet", mówi o świadomym macierzyństwie, to jest dostrzega sytuację, w której żony dyrektorów fabryk lub banków, żony profesorów czy doktorów praktykują od dawna świadome macierzyństwo, czyli regulację poczęć i w związku z tym w takim dużym mieszkaniu, na pierwszym piętrze bawi się dwoje zdrowych dzieci, kiedy w tym samym czasie w suterenach głoduje, choruje i często umiera w jednej, ciasnej izbie ośmioro dzieci. Dlatego kiedy zabierał głos w sprawie kobiet, dążył do odkłamania tamtej rzeczywistości.
No ale w filmie pada głos jakoby Boy Żeleński opowiadał się za sterylizacją i wszelkimi innymi skazami eugeniki. No i że przeczytamy o tym w ,,Piekle kobiet”. Więc sprawdźmy to, bo skoro jest tak napisane i w prawicowej publicystyce pojawia się taka sugestia (a przecież radykalna prawica, to nic tylko praworządność i moralność), to przecież nie może być inaczej, no chyba, że prawicowym bojówkom z nienawiści do Boya pomieszało się w głowach i wymyślą każdą brednię, żeby tylko nieżyjącemu od 70 lat Boyowi przyłatać kolejną łatkę dewianta. Nie pierwszy raz zresztą i na pewno nie ostatni.
II
Cykl artykułów Boya-Żeleńskiego, poświęcony sprawom społecznym, powstaje na przełomie 1928/29 roku. Autor zajmuje się najpierw reformą prawa małżeńskiego. Problematyka, tak jak później teksty, które pojawią się w ,,Piekle kobiet", stają się przedmiotem dyskusji przede wszystkim dlatego, że brakuje w kraju, po I wojnie światowej, unifikacji prawa w wielu sprawach społecznych.
Od 1920 roku pracuje Komisja Kodyfikacyjna, powołana decyzją sejmu, której zadaniem jest ujednolicić prawo na terenach, gdzie do tej pory panuje prawo byłych zaborców. Np. w Poznańskiem ślub cywilny miał obowiązującą moc prawną, a kościelny jedynie wyznaniową. Z kolei w Galicji odwrotnie. Komisja w tym czasie pracuje opieszale. Od czasu do czasu w gazetach pojawiają się głosy, które próbują ożywić dyskusję, ale są marginalne. I dopiero właśnie Tadeusz Boy-Żeleński jakby nie miał dość zajęć, poza tłumaczeniem literatury francuskiej, regularnym pisaniem felietonów teatralnych, obrachunkami fredrowskimi i mickiewiczowskimi, wspomnieniami z czasów, kiedy literacka Młoda Polska budzi się do życia, postanawia zająć się sprawami społecznymi i natychmiast dyskusja nabiera rumieńców. I od tej pory, poza reformą prawa małżeńskiego, naturalnie, na horyzoncie pojawiają się problemy z małżeństwem związane, czyli prawa kobiet, regulacja poczęć, prawo do aborcji, świadome macierzyństwo oraz na innym planie autonomia władzy świeckiej.
To jest pierwsza debata w wolnej Polsce po 150 latach, która, jak wytrawny czytelnik być może będzie łaskaw zauważyć, trwa do dzisiaj. Ale wtedy, za sprawą Boya, nabiera rumieńców, wykopuje raz na zawsze podziały, które będą towarzyszyć publicznej debacie po 2011 rok. Boy miał to nieszczęście, że był pierwszym, który przyglądał się sprawom dla niego istotnym, im bardziej próbowano przemilczeć drażniące problemy. Zawsze tak postępował i tylko ten kto nie zna tamtejszego dorobku tłumacza literatury francuskiej, ten może doszukiwać się niezgłębionego wpływu masonów lub innych niezgłębionych bredni, ale to już pozostawiam wschowskim franciszkanom (patrz: video-debata po filmie Grzegorza Brauna, zamieszczona na portalu zw.pl). Ignorancja przecież od zawsze ma swoich przewodników: masoni stoją przecież w pierwszym szeregu.
Zresztą warto dla pełniejszego obrazu dodać, że społeczna tematyka pojawiła się w kręgu zainteresowań Boya od czasu, kiedy w 1927 roku spotyka na swojej drodze młodszą o 25 lat, inną, przyszłą gorszycielkę, czyli Irenę Krzywicką. Przez następne 12 lat wywiąże się między Boyem a Krzywicką niezwykły związek, który nie rozbije ani jej ani jego małżeństwa i zostanie przerwany dopiero tragiczną śmiercią Boya w 1941 roku. Irena Krzywicka, zajmując się sprawami kobiet, namawia przyjaciela do pisania. Żeleński jako lekarz z wykształcenia i człowiek powszechnie ceniony mógł nadać tematowi odpowiednią rangę. I tak też zrobił. W niedalekiej przyszłości ich przyjaźń zostanie wzmocniona wspólną pracą. Dzięki temu w 1931 roku otwarta zostaje pierwsza w Warszawie Poradnia Świadomego Macierzyństwa, a rok później dodatek ,,Życie świadome", który czytelnik mógł znaleźć w najważniejszym wtedy piśmie, poświęconym literaturze, czyli ,,Wiadomościach literackich". Za chwilę pojawi się, również za sprawą Krzywickiej, Liga Reformy Obyczajów.
Ale wróćmy do Boya, do jego publicystycznych dewiacji. Za jego sprawą opinia publiczna najpierw w przypadku reformy małżeństwa, zaznajamia się z całą paletą problemów, dyskusja nabiera rozpędu i dzięki temu projekt prawa małżeńskiego zostaje w końcu uchwalony w 1929 roku. Dzięki toczącej się w Polsce debacie ulega modyfikacji, komisja zmienia stanowisko w wielu sprawach i, jak będzie o tym pisał profesor Karol Lutostański, kraj otrzymuje w miarę współczesną, liberalną ustawę. W oczach Episkopatu Rzymsko-Katolickiego jest to oczywiście ,,posiew bolszewizmu".
,,Piekło kobiet", które w filmie Grzegorza Brauna zostaje podane za przykład powoływania się na eugeniczne, nieludzkie praktyki, powstaje w 1929 roku jako cykl felietonów na temat bezwzględnej karalności przerywania ciąży. Jak pisałem wcześniej, Boy zauważa całą złożoność tego problemu, począwszy od martwego prawa, które obowiązuje w dużej mierze mniej zamożną część społeczeństwa. Tematykę naświetla z wszelkich możliwych stron. Tym razem otrzymuje od Komisji Kodyfikacyjnej upoważnienie do poruszenia problemu na publicznym forum. Przygotowywane prawo jest restrykcyjne: kobiecie za usunięcie ciąży grozi pięć lat więzienia, podobny wyrok ma spotkać osobę, która płód usuwa jak i tej, która w tym pomaga. Potrzebna jest więc interwencja i nie jest ona wynikiem jakby tego chcieli obrońcy życia poczętego paktu z diabłem, ale złożonej sytuacji gospodarczej, prawnej, moralnej i religijnej.
O tym wszystkim pisze Boy, rozmawiając z socjologami, prawnikami i lekarzami. Dopuszcza w felietonach wszystkie głosy, te za i te przeciw karalności przerywania ciąży, posługuje się przykładami rozwiązań prawnych w innych krajach, obnaża paradoksy, społeczną obłudę, staje po stronie słabszych. Przegląda pod tym kątem zagraniczną prasę oraz wydania książkowe. Ani razu nie proponuje sterylizacji ludzi upośledzonych, bo też nie tym zajmuje się w tym cyklu felietonów. Niczego nie pomija ani nie przemilcza. Wykłada wszystkie karty na stół i przygląda się im w polemicznej, felietonowej formie. Pisze między innymi o lekarzach-eugenikach (patrz: ,,Eugenika" w: T. Boy-Żeleński,,Dziewice konsystorskie. Piekło kobiet", Poznań 1992), którzy odmawiają porad nt. świadomego macierzyństwa kobietom robotników lub niezamężnym nauczycielkom. Autor dochodzi więc do wniosku, że owszem poradnia eugeniczna jest, ale jakby jej nie było i należy - uwaga - ,,stworzyć nową, zupełnie niezależną" poradnię (cytat za ,,Eugenika, tamże, s. 264).
Bo też Boya-Żeleńskiego interesuje w tym temacie między innymi wykluczenie społeczne, brak dostępu do wiedzy o świadomym macierzyństwie i choćby nie wiem jak nowoczesna pojawiła się w tym czasie w Warszawie poradnia, czy to eugeniczna, czy galaktyczna, Żeleński będzie optował za ogólnospołeczną edukacją.
,,Piekło kobiet" jest dostępne we wschowskiej, publicznej bibliotece. Nie będę omawiał każdego z zamieszczonych tam felietonów, żeby udowodnić, że film Brauna w przypadku Żeleńskiego mija się z prawdą. Zachęcam wszystkich do wyjścia z domu, zapisania się do biblioteki i wypożyczenia książki. Jeżeli komuś uda się znaleźć choćby ślad zarzutów, jakie padają w kierunku Boya-Żeleńskiego, w filmie Brauna, to trzeba o tym koniecznie napisać.
Tak jak jeszcze do niedawna niemal każdy, prawicowy dziennikarz za początek swojej kariery traktował artykuł, w którym mógł wylać pomyje na Gazetę Wyborczą i Adama Michnika, tak samo, od niemal 100 lat niestety, traktuje się Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Pocieszające jest w tym polskim bagienku jednak to, że prawicowi, radykalni publicyści po kolei, w równym rzędzie, przepadają pod kołami historii, a Boy-Żeleński wciąż staje się przedmiotem zażartych dyskusji. Jest obecny we współczesnej debacie. I - jestem o tym przekonany - ten stan się akurat nie zmieni.
Odwiedza nas 124 gości oraz 0 użytkowników.
Komentarze
I moim zdaniem łączenie Darwina, amerykańskiej idei eugenicznej, praktyk dra Mengele i selekcji zarodków podczas in vitro to żadna manipulacja. To fakt, to jedna ciągła idea.
Aha, chyba kilkukrotnie we wpisie jest błąd, powinno być "Grzegorz Braun", nie "Andrzej Braun".
Musze w takim razie napisać recenzję jakiegoś filmu, traktującego o związkach homoseksualnych :)
Obieram ten teks raczej jako głos w sprawie elementarnej uczciwości w dyskusji dyskusji publicznej na tematy różne. Zgodzi się pan, że można wymagać od autora czy też prelegenta, że wie o czym mówi. Np. podczas debaty po filmie "ekspert" Mieczysław Guzewicz opowiadał bajki, bez słowa sprzeciwu z sali, jakoby prawodawstwo holenderskie pozwalało na eutanazję dzieci do 12 roku życia. Jako obywatel cieszę się, że ktoś prostuje pewne sprawy, które próbuje przedstawiać się nam jako prawdy objawione.
sędziom i królom. W czasach nowotestamental nych prawo to pozostawiono wyłącznie
władzom świeckim. Nie przysługuje ono np. władzom kościelnym.
Pismo Święte dopuszcza karanie smiercia ale nie przysluguje ono jednosce tylko samemu Bogu. Co do KKK nie rozpisując się polecam http://www.teologia.pl/m_k/prz-06.htm
to niestety nie jest pełna wersja przykazania. W oryginale jest "nie zabijaj, chyba że kapelan ci giwerępoświęci"
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.