Wywiady

Wywiady

Wywiad jakiego jeszcze nie było - O polityce (cz. I)

Czasami zdarza się, że historia stawia człowieka w samym środku znaczących wydarzeń, które nie tylko kształtują go, ale jednocześnie kuszą swoim historycznym blichtrem. Pokolenie, które  na przełomie lat 80 i 90-tych zdecydowało się zmierzyć z lokalną samorządnością, wciąż aktywnie wpływa na życie publiczne. Dla kogoś, kto staje naprzeciwko nie tylko samego bohatera wywiadu, ale również wobec przeszłości, w której rozmówca uczestniczył, istotne są te dwa czynniki, które przeplatają się, łączą i decydują o jakości lokalnej wspólnoty.  Pierwsza część tej rozmowy jest właśnie taką próbą poszukiwania w przeszłości klucza do człowieka, do współczesności, na którą ma wpływ i w pewien mniej oczywisty sposób do nas samych.

O polityce

W 1989 roku kończy pan studia w Gdańsku i jako dwudziestopięciolatek  wraca do Wschowy. To oczywiście szczególny rok w historii kraju. Upada komunizm, do władzy dochodzi Solidarność. Czy pan w tamtym okresie (tuż przed 89 rokiem) w jakikolwiek sposób angażował się politycznie? W końcu studiował pan w Gdańsku, kolebce Solidarności.

I nawiązując do poprzedniego pytania: pamięta pan jakie wtedy na Politechnice panowały nastroje polityczne? I jaki miały na pana wpływ, jak pana kształtowały?

Rzeczywiście, studia na Politechnice Gdańskiej na Wydziale Elektroniki kończę obroną pracy w 1989 roku i wraz z żoną postanawiam swoje dalsze życie związać ze Wschową. Studia zresztą traktowałem jako „chwilową nieobecność” we Wschowie, a powrót jako rzecz całkowicie naturalną. Studia w trójmieście, gdzie spędziłem 6 lat (zaczynałem je w Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni i po roku ze względów zdrowotnych przeniosłem się na Politechnikę), dały mi możliwość poczucia specyficznej atmosfery tego miejsca i tego szczególnego czasu. Uczestniczyłem w działalności Duszpasterstwa Ludzi Morza oraz Duszpasterstwa Akademickiego, aktywnie włączając się w ich działalność (pełniąc okresowo funkcję Przewodniczącego Rady Duszpasterstwa Akademickiego). Działalność tą podejmowałem świadomie, bowiem jej potrzeba wynikała z mojego katolickiego światopoglądu, który również i teraz nie jest w żaden sposób skrywany. Pozwoliło mi to zetknąć się również z działającą wtedy podziemną Solidarnością. Duszpasterzem akademickim dla trójmiasta, z którym w tym czasie miałem częste kontakty, był ks. Franciszek Cybula – ówczesny spowiednik Lecha Wałęsy, który kilka lat później stał się kapelanem Prezydenta Lecha Wałęsy. Miałem również okazję uczestniczyć w spotkaniach z Lechem Wałęsą, który - zanim doszło do przemian zainicjowanych przy Okrągłym Stole w 1989 roku - pełniąc funkcję przewodniczącego NSZZ Solidarność spotykał się z nami wtedy w marcu jako dysydent tuż przed masowymi strajkami 1988 roku.

Bliskość pomnika Trzech Krzyży, który często odwiedziliśmy jako studenci, sąsiedztwo Gdańskiej Stoczni im. Lenina powodowały, że ducha Solidarności czuło się wtedy bardzo silnie. Ten czas na pewno wpłynął na moje poglądy polityczne oraz umocnił w wyznawanym światopoglądzie i nadał odpowiednią hierarchię wyznawanym wartościom, którym do dzisiaj staram się być wierny.

Natomiast nie byłem wówczas działaczem politycznym żadnego stowarzyszenia czy partii. Nie działając w żadnych strukturach politycznych, przeszedłem jednak pewne formowanie polityczne na spotkaniach duszpasterstwa, które miały formę wykładów dotyczących spraw polityczno-społecznych czy też historii – tej prawdziwej. Działał też klub filmowy, gdzie mogliśmy zetknąć się z kinem, w którym prezentowane były filmy niedostępne w powszechnej dystrybucji (Człowiek z marmuru, Przesłuchanie, Robotnicy 80).

Zasadę „apolityczności” (ale nie bezpoglądowości) stosuję do dzisiaj, bowiem nadal nie należę do żadnej partii politycznej, a swoją obecność w lokalnym życiu politycznym traktuję w kategoriach pracy dla samorządu, bez aspiracji, kandydowania do Sejmu, czy też zaangażowania swych sił do pracy w partii politycznej. Postrzegam siebie jako lokalnego patriotę, którego interesują sprawy lokalnego środowiska i uważam, że do osiągnięcia sukcesu w tych działaniach niekoniecznie trzeba być członkiem partii. Nasze lokalne sprawy do rozwiązania (kanalizacja, chodniki, rewitalizacja) nie są ze swej natury polityczne. Nie utrudnia to jednocześnie nawiązywania niezbędnych kontaktów z osobami działającymi politycznie na szczeblu wojewódzkim lub centralnym, u których trzeba zabiegać o pomoc.

Czy ta zdeklarowana „apolityczność” to wynik świadomej decyzji, czy może wynika z braku na obecnej scenie politycznej podmiotu, w którym mógłby Pan ulokować swoje sympatie ?

Zdecydowanie interesują mnie sprawy lokalne i nie czuję potrzeby realizowania się na ogólnopolskim forum politycznym. Apolityczność w działalności publicznej to świadomy wybór.

Od dłuższego czasu do wyborów samorządowych w walce o wschowski urząd burmistrza stają kandydaci, którzy odżegnują się od polityki, ideologii. Podobnie jak pan przed chwilą. Gdyby miał pan jednak określić swoje sympatie polityczne, to po której stronie by pan je ulokował i dlaczego?

Mój światopogląd i wartości jakimi kieruję się w życiu, czyli Bóg, Honor, Ojczyzna z jednej strony, a z drugiej rodzina, dom, trwałość małżeństwa oczywiście określają moje poglądy jako prawicowe, jednak nie chciałbym ich przekładać na język polityki. Wynikają one również z zadeklarowanej przynależności do Kościoła Katolickiego i podzielania tych konserwatywnych, tradycyjnych wartości. Jestem również otwarty na inne poglądy, mogę ich nie podzielać, ale staram się zrozumieć odmienne od mojego punkty widzenia.. Uważam, że każdy z nas „ma swoją opowieść”, a ludzi należy szanować. Zdecydowanie jestem człowiekiem porozumienia i współpracy, a nie walki. Korzystam z radości i przywileju udziału w wyborach, jednak ze względów oczywistych, to jaką partię i jakiego kandydata na Prezydenta wybrałem, pozostawiam jako sprawę osobistą.

Czy ktoś z opozycyjnych, ogólnopolskich działaczy interesował lub imponował panu szczególnie?

Podczas wchodzenia w dorosłość zdecydowanie Lech Wałęsa. Uczestniczyłem w kilku spotkaniach, w studenckich latach, na których przekonałem się, że był to charyzmatyczny rządca dusz. Potrafił genialnie przekonać do siebie i swoich poglądów słuchaczy, przekazując swoją energię gestem, sposobem mówienia. Był dla nas wówczas wielkim autorytetem. Z radością przyjąłem do wiadomości fakt, że mój syn, który miał okazję spotkać całkiem niedawno Prezydenta Lecha Wałęsę (na spotkaniu w UAM Poznaniu, w którym brali udział uczniowie LO we Wschowie) wraz ze swoimi rówieśnikami potwierdził, że dar ten wciąż Lech Wałęsa posiada. Wiele późniejszych decyzji Lecha Wałęsy było dla mnie niezrozumiałych i czar z lat studenckich zniknął. W latach budowania demokratycznej Polski ceniłem bardzo Macieja Płażyńskiego. Wciąż żywo pamiętam jego wizytę we Wschowie na zaproszenie Stowarzyszenia Inicjatywa Samorządowa i spotkanie we wschowskim Domu Kultury.

pytania: Alina Strawczyńska, Rafał Klan, Krzysztof Jasek

Zapraszamy również do lektury II części wywiadu.

Ostatnie komentarze

  • Rafaello diTravelfan
    Hej ! Jestem świeżo po lekturze Twojej barwnej relacji z imprezy Kolory pustynnych ...

    Czytaj więcej...

     
  • www.
    Nie do końca ze wszystkim się zgodzę, ale w gruncie rzeczy dobrze napisane i będę ...

    Czytaj więcej...

     
  • Krystyna
    Brawo Janeczko - są miejsca,gdzie rządzi przyroda, a nie pseudoturyści jakiejkolwiek ...

    Czytaj więcej...

     
  • anastazja
    świetnie autor opisuje swoje wojaże w lutym i ja lecę do Indii i trochę się ...

    Czytaj więcej...

     
  • http://www.
    Bardzo dobrze powiedziane, w wielu kwestiach się zgadzam.

    Czytaj więcej...

Gościmy

Odwiedza nas 32 gości oraz 0 użytkowników.