Punktualnie o godzinie 9.06 na nieczynnej stacji kolejowej we Wschowie zameldował się pociąg turystyczny Winniczek, na czele którego jechał zabytkowy parowóz.
Przyjazd zabytkowego parowozu jadącego z Poznania do Zielonej Góry, w którym jechali goście wybierający się na tzw. Winobranie, zapowiadany był od dłuższego czasu przez organizatorów – Biuro Promocji i Rozwoju Urzędu Miasta we Wschowie, jako element Królewskiego Festiwalu Muzyki.
Biuro postanowiło wykorzystać fakt, że parowóz musi po drodze nabrać wody. Za zgodą wschowskiej PSP parowóz mógł przepompować wodę na naszej stacji przy pomocy strażackiego sprzętu. Jednocześnie całe wydarzenie postanowiono nagłośnić i wykorzystać, jako jedną z atrakcji Festiwalu. Jak to często bywa, przed samym przyjazdem parowozu pojawiły się różne sceptyczne komentarze typu: „kto zapłaci za wodę?”, „nie można coś lepszego wymyśleć?”, „ale mi tam atrakcja” i wiele innych przeczytanych i zasłyszanych, które raczej nie wróżyły powodzenia całej akcji. Do tego dochodziła dość wczesna pora, jak na sobotę i przede wszystkim lokalizacja – brudna, stara, nieczynna już stacja na krańcu miasta.
Mimo sceptycznych komentarzy, wczesnej pory i niepewnej pogody wraz z rodziną wybrałem się, aby obejrzeć to cudo. W rozmowie po drodze mówiłem sobie pod nosem „Będzie pociąg, orkiestra i my”. Na szczęście się pomyliłem. Idąc ulicą Kazimierza Wielkiego można było spotkać wiele osób udających się w stronę dworca, jak również widać było samochody zmierzające w stronę nieczynnej stacji. Aż łza zakręciła się w oku i pomyślałem sobie: „Jak za starych, dobrych czasów…” W momencie, gdy dotarliśmy na dworzec zrobiło się lżej na sercu, bo okazało się, że zainteresowanie było spore i raczej większość zgromadzonych ludzi pozytywnie wypowiadała się o pomyśle. Oczywiście najwięcej było rodziców z dziećmi, ale spotkać można było też samotnych ludzi, starszych i młodszych zainteresowanych wydarzeniem. Być może złośliwi stwierdzą, że Wschowa to taka dziura, że ludziom wystarczy pociąg pokazać, aby stało się to atrakcją, ale ja się z tym nie zgadzam.
W momencie przyjazdu samego pociągu na peronach było już sporo ludzi, orkiestra przygotowywała się do występu, a mażoretki do tańca. Pociąg przyjechał punktualnie, witając przybyłych gwizdkiem i parą, wydobywającą się z komina parowozu. Podczas 45 minutowego pobytu dzieci i dorośli mogli zwiedzić parowóz w środku, porobić sobie zdjęcia, zwiedzić wagony pociągu i jednocześnie posłuchać występu naszej rodzimej orkiestry dętej. Spore zainteresowanie świadczy o tym, że takie małe wydarzenia, nawet krótkie, są we Wschowie mile widziane. Brawo za pomysł.
Jedynie żal dworca, który z roku na rok coraz bardziej niszczeje. Podczas pobytu pociągu przypomniałem sobie, jak nasz dworzec funkcjonował przed laty. Pociągi, jeśli się nimi nie jechało, to były atrakcją dla dzieci. Być może mało kto wie, ale swego czasu we Wschowie prawdziwy parowóz można było podziwiać w każdy dzień roboczy. Na trasie Leszno-Wschowa-Leszno kursował parowóz, który we Wschowie zmieniał kierunki jazdy, gwizdał i buchał parą…Aż żal, że te czasy minęły.
Dla zainteresowanych poniżej zamieszczam zdjęcia, prezentujące magię parowozu. Sam nie podejmę się opisywania jego historii i cech, gdyż w tym temacie nie jestem fachowcem…Być może ktoś z komentujących spróbuje.
Odwiedza nas 69 gości oraz 0 użytkowników.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.