Reportaż

Reportaż

Zjazd absolwentów, czyli trochę inne święto majowe

       W powietrzu unosi się woń bzów, piwonii, świeżo koszonej trawy i nierzadko swąd dymu z przydomowych grillów. To znak, że rozpoczął się sezon świętowania. Z uwagi na mnogość przypadających świąt państwowych, rodzinnych, różnych festynów, majówek i imprez kulturalnych, miesiąc maj jest właściwie jednym wielkim świętem. Jednak niezmiennie, od wielu lat maj to także miesiąc matur. Niezależnie od tego czy maturę zdawało się wiele lat temu, czy obecnie, to zawsze dla maturzystów był to czas wzmożonej pracy, planowania i podejmowania ważnych decyzji, które mają wpływ na powodzenie i dalsze losy w życiu zawodowym i rodzinnym. Otrzymanie świadectwa maturalnego wywołuje radość i nierzadko dumę. Natomiast opuszczenie szkoły, kolegów i przyjaciół przyjmuje się z mieszanymi uczuciami i emocjami. Kończy się jeden z życiowych etapów i wchodzi w następny, który nie wiadomo co przyniesie, co zmieni. 

        Po wielu latach od matury może zmienić się niemal wszystko, poczynając od miejsca zamieszkania kończąc na wyglądzie zewnętrznym, to jednak wspomnienia, więzy koleżeńskie i przyjaźnie z lat szkolnych, odpowiednio podtrzymywane i pielęgnowane nie zmienią się na długie lata. A potrzeba spotkania się w gronie kolegów i koleżanek z lat szkolnych rośnie wprost proporcjonalnie do upływających lat.
       O tym, że takie spotkania to niepowtarzalne, piękne i potrzebne momenty w życiu wiedzą absolwenci LO we Wschowie, maturzyści z roku 1964! Nie licząc oficjalnych zjazdów absolwentów LO, to od dawna, co parę lat spotykają się w większym gronie, a w międzyczasie utrzymują indywidualne, przyjacielskie kontakty. W tym roku świętowali 48 rocznicę otrzymania świadectw dojrzałości pod hasłem ,,Choć szron na głowie i nie to zdrowie a w sercu ciągle maj”, traktując to jako wstęp i przygotowanie do obchodów 50 rocznicy, która przypada w maju 2014 roku. Maturzyści z roku 1964 spotkali się 12 maja 2012 roku we Wschowie. W zjeździe uczestniczyli nie tylko mieszkańcy Wschowy, ale także Wijewa, Sławy, Radzynia, Wrocławia, Poznania, Rudy Milickiej, Warszawy, Podkowy Leśnej, Zielonej Góry, Puszczykowa i Inowrocławia. Jak widać, już wówczas maturzyści rozjeżdżali się po całym kraju, jedni podejmowali pracę i zakładali rodziny poza Wschową, inni po studiach wracali w rodzinne strony. Jednak wszyscy, choć raz na jakiś czas, mają ochotę i potrzebę by spotkać się ze swoimi ,,towarzyszami szkolnej niedoli”. Chociaż przygotowanie takiego spotkania nie jest łatwe, to chętnie zajmuje się tym maturzystka z roku 1964 Krysia Paśniczek, obecnie Pruchniewska, przy mocnym wsparciu klasowego kolegi Krzysia Karolczyka. W tym roku udało im się zachęcić do spotkania 26 osób na 103 zdających wówczas maturę. Może komuś wydawać się to mało, ale mając na uwadze fakt, że ówcześni maturzyści to obecnie ludzie w ,,średnio-starszym” wieku, z różnymi doświadczeniami i kolejami życia, to należy uznać to za sukces. Wśród obecnych byli emeryci i czynnie pracujący. To tylko potwierdza, że można osiągać sukcesy i satysfakcję z pracy zawodowej w każdym wieku.

       Na takich spotkaniach nie myśli się o upływającym czasie, o niedoskonałościach fizycznych a może nawet słabszej kondycji psychicznej. Nie zauważa się przybywających zmarszczek, okularów, siwych włosów i większej masy ciała. Tak było i tym razem. Jak dawniej nie było panów profesorów, magistrów, dyrektorek, wizytatorek, były natomiast Krysie, Lusie, Bogusia, bliźniaczki Wandzia i Ula, Henia, Władzia, Magda, Witka, trzech Staszków, dwóch Krzyśków, Kaju, Mundek, Czesiu, Józiu, Wacek itd. Oprócz tańców, śpiewów, rozmów były też wspomnienia. A wspominało się wszystko i wszystkich. W rozmowach wyczuwało się tamten dawny klimat i nastrój beztroskich młodzieńczych lat. A może nawet dziecięcych, bo niektórzy maturzyści z 64 roku nie mieli wówczas nawet 18 lat. Może właśnie dlatego wydarzenia, które w latach szkolnych wydawały się dramatem, lub co najmniej zmartwieniem, teraz okazują się zabawną błahostką i wywołują śmiech. Nie obyło się też bez wspomnień o ludziach, którzy przez cztery lata przekazywali, a niektórym nawet starali się skutecznie wbić do głowy wiedzę potrzebną do zdania matury. Dyrektorem LO, przed którym czuło się prawdziwy respekt był wówczas pan Władysław Krzak a wychowawcami klas maturalnych Edmund Nowicki, Irena Krzak i Eugeniusz Dzięcielewski. Natomiast inni  nauczyciele, którzy szczególnie utkwili w pamięci to Bronisław Maryniuk, Czesław Brzozowski, Kazimierz Marczewski, Henryk Lenert, Eugeniusz Piasecki i Janina Górska. W tamtych czasach wiedzę czerpało się z podręczników, książek wypożyczonych z biblioteki i przede wszystkim od nauczycieli. Dlatego chętnie się wspomina ich zaangażowanie w proces nauczania, metody wychowawcze, a nawet pozytywne cechy charakteru jak i wady i słabostki. Nie było wówczas powszechnej TV, komputerów, ksero, drukarek i wszelkich dostępnych w obecnych czasach opracowań, gotowych ściąg itd. itp. Owszem, ściągi też się robiło. Ale zanim powstała np. taka harmonijka na maturę z języka polskiego, trzeba było przeczytać samodzielnie kilka, a może nawet kilkanaście książek. Zanim się to wszystko napisało, to już tyle zostało w pamięci, że ściąga okazywała się zbyteczna.

       Spotkanie maturzystów wschowskiego LO z roku 1964 było jeszcze jednym udanym świętem majowym. Po raz kolejny pokazało, że wspólnie spędzony czas z kolegami i koleżankami z lat szkolnych nie jest tylko okazją do zabawy, ale też czymś, co umożliwia podtrzymywanie i pielęgnowanie przyjaźni. Organizatorce spotkania Krystynie Pruchniewskiej dodało sił i umocniło w przekonaniu, że to co robi ma sens. Dlatego już dziś z większym zapałem i determinacją poszukuje innych maturzystów z roku 1964r, po to, żeby za dwa lata na zjazd jubileuszowy przyjechało co najmniej dwa razy tyle osób niż w tym roku. Nie byłam na tym spotkaniu, ponieważ zdawałam maturę zupełnie gdzie indziej i trochę później, a relację złożyła mi organizatorka. Dlaczego wiec o tym piszę? Dla mnie zjazd maturzystów z roku 1964 ma w sobie coś, o czym warto pamiętać. Otóż w roku 1964 maturę we wschowskim LO zdawali nie tylko Ci, którzy przyjechali do Wschowy jako małe dzieci z Kresów, z Wielkopolski i innych regionów kraju, ale także Ci, którzy tuż po wojnie, jako jedni z pierwszych urodzili się na ziemi wschowskiej. I piękne jest to, że połączyła ich szkoła, mają wspólne wspomnienia i przeżycia, że nie dzielą się na tych z Kresów, tych z innych regionów i tych urodzonych we Wschowie.

       Zastanawiałam się nad tym, co powoduje, że niektóre roczniki byłych maturzystów spotykają się cyklicznie co parę lat, a w przypadku mojej klasy najdalej co dwa lata. Co wpłynęło na trwałość więzi koleżeńskich na wiele lat? Co spowodowało, że m.in. absolwenci LO z rocznika 64 mają potrzebę utrzymywania stałych kontaktów, kontynuowania szkolnych przyjaźni? Myślę, że na to składa się wiele czynników, ale jednym z podstawowych jest to, że tamte czasy były bardziej korzystne dla zawiązywania przyjaźni szkolnych. Przede wszystkim mieliśmy dla siebie więcej czasu. Nauka w LO trwała przez 4 lata, przez 6 dni w tygodniu, czyli niemal 1,5 roku szkolnego więcej niż w obecnym systemie nauczania odbywa się nauka w LO. Jak wspomniałam wcześniej, nie mieliśmy dostępu do komunikatorów, nie korzystaliśmy z portali społecznościowych, telefonów komórkowych, ale przez to mogliśmy być razem, iść do kina, do biblioteki, a nawet na wagary - bo nie było technicznych możliwości, żeby natychmiast wiedziano, dokąd uciekliśmy z lekcji. Wspólnie uczyliśmy się, bawiliśmy i pracowaliśmy. Wiele godzin spędziliśmy na biwakach, ale także na czynach społecznych, kiedy sadziliśmy las, jeździliśmy na wykopki i sprzątaliśmy miejskie parki.  Kiedyś moja przyjaciółka z liceum powiedziała - ,,Jakie my byłyśmy wtedy biedne, ale ta bieda nas połączyła i teraz jesteśmy bogate, bo mamy swoją przyjaźń”.

       Czy tegoroczny maturzysta, który przez trzy lata nauki tylko trzy razy pojechał na jednodniową wycieczkę klasową do kina w Poznaniu, kiedykolwiek może powiedzieć coś podobnego? Czy tegoroczny maturzysta będzie kiedykolwiek miał okazję i ochotę do spotkań ze swoimi byłymi kolegami szkolnymi? Obawiam się, że obecne czasy i system nauczania, który dzieli okres nauki na 4 etapy po 3 lata, nie sprzyjają integracji i nawiązywaniu długoletnich przyjaźni szkolnych.

Komentarze   

 
#7 Krystyna 2013-01-06 19:37
Do Aliny - droga koleżanko, takie spotkania "ładują nam nasze serce i akumulatory",na stępne już zaplanowane. Jesteś Alina R-cz ze Szlichtyngowej? Mam spisy wszystkich absolwentów,org anizowałam 50-lecie LO i stąd poszukałam po imieniu. Pozdrawiam Krystyna - na drugim zdjęciu jestem pierwsza w prawej, na dolnym z kitkami....:))
 
 
#6 Alina-matura 1972 2013-01-05 21:21
niestety, moja klasa nie spotyka się często, tylko na rocznicach szkolnych.Ale jak miło przeczytać nazwisko-Krzak, Marczewski, Lenart ,Górska czy Dzięcielewski.Ż yczę zdrowia i dalszych miłych spotkań-pozdrow ienia od;młodszej" koleżanki
 
 
#5 Wacław 2012-05-23 14:32
To były naprawdę miłe chwile.Atmosfer ę tego dnia oddaje właśnie ten bardzo ciepły artykuł.Dziękuj ę autorce.
 
 
#4 Jadwiga 2012-05-23 14:02
http://slowo.zw.pl/index.php?Symbol=251_05&Art=6&Browse=1

To były piękne dni!Pozdrowieni a dla całej Redakcji.Szczeg ólnie za piękny artykuł Pani Janiny!
 
 
#3 Jadwiga 2012-05-23 13:59
Do alma.Domyślam sie ,że to ty Lechu dodałeś.Tak jeszcze żył Jasiu Stankowski.Wiel u z nas już ubyło.Też pozdrawiam to znacznie młodsze pokolenie.Nie zapominajcie o naszej cudownej budzie."Kiedy sie miało naście lat-do nas należał świat"
http://slowo.zw.pl/index.php?Symbol=251_05&Art=6&Browse=1
 
 
#2 alma 2012-05-23 11:45
http://slowo.zw.pl/index.php?Symbol=250_05&Art=11&Browse=1

W 2005 r też było fajnie.Pozdrawi am młodsze koleżanki i młodszych kolegów.AM.
 
 
#1 Krystyna Pruchniewsk 2012-05-23 10:33
Dziękuję Janeczko za piękne podsumowanie naszego "szkolnego" spotkania po latach. Wymienią fotkę podwójną i będzie ok :))
 

Ostatnie komentarze

  • Rafaello diTravelfan
    Hej ! Jestem świeżo po lekturze Twojej barwnej relacji z imprezy Kolory pustynnych ...

    Czytaj więcej...

     
  • www.
    Nie do końca ze wszystkim się zgodzę, ale w gruncie rzeczy dobrze napisane i będę ...

    Czytaj więcej...

     
  • Krystyna
    Brawo Janeczko - są miejsca,gdzie rządzi przyroda, a nie pseudoturyści jakiejkolwiek ...

    Czytaj więcej...

     
  • anastazja
    świetnie autor opisuje swoje wojaże w lutym i ja lecę do Indii i trochę się ...

    Czytaj więcej...

     
  • http://www.
    Bardzo dobrze powiedziane, w wielu kwestiach się zgadzam.

    Czytaj więcej...

Gościmy

Odwiedza nas 35 gości oraz 0 użytkowników.