Wietnam – 68 planeta od szczęścia

Wietnam – 68 planeta od szczęścia

       Dla chłopaka przeżywającego swoją młodość na przełomie lat 70 i 80-tych Wietnam był nazwą magiczną. Symbolem. Wszyscy słyszeliśmy o dopiero co zakończonej wojnie wietnamskiej. Chłonęliśmy każdy amerykański film, a nie leciało ich wtedy zbyt wiele w telewizji i gdy padała nazwa Wietnam, byliśmy zafascynowani. Później nastąpiła era kaset VHS i pierwszych odtwarzaczy video. Wypożyczało się takie cudo, karton kaset i robiło ze znajomymi 24-godzinne maratony przed telewizorem. Gdy podczas filmu padały słowa „byłem w Wietnamie”, wypowiadający je gość jawił nam się od razu jako wspaniały żołnierz, bohater. Biały weteran bez ręki czy murzyn na wózku inwalidzkim – wystarczyło, że wypowiedzieli te słowa aby stać się dla nas bohaterami. Gdy na podwórku wyrośliśmy z zabawy w „Czterech pancernych” – najczęściej bawiliśmy się bez psa – odtwarzaliśmy wojnę wietnamską, oczywiście z przerwami na zabawy w Bruce’a Lee po każdorazowym wyświetleniu „Wejścia smoka” w kinie HEL we Wschowie.

      Jakże wtedy chciałbym powiedzieć kumplom – byłem w Wietnamie. Jakże wzrósłby wtedy mój prestiż. Niestety, postanowienie to udało się zrealizować dopiero jakieś 30 lat później. Podwórko na Bocznej nieco inaczej już wygląda i nie ma tych kumpli, którym chciałbym się pochwalić. Dlatego pozostaje przelać wspomnienia z Wietnamu na papier, a ściślej, na ekran monitora. W każdym razie Wietnam mnie zaskoczył. Pozytywnie. W przeciwieństwie do żołnierzy amerykańskich, których już za takich bohaterów nie uważam. No cóż, dziecięca naiwność ma swoje prawa. A dorosłemu już nie wypada.

       BYŁEM W WIETNAMIE. I nawet cały wróciłem, ze wszystkimi członkami na miejscu. Dzięki temu drodzy czytelnicy dowiecie się o kuchennych rewolucjach, przybyszach z Ba-Lanu, o tym, że smok nie był łaskawy, o straconych nadziejach i ostatniej szarży kawalerii, nieboszczykach na stypie i policjantach na drzewach, o haniebnym pudle Bońka w Da Nang, o amerykańskim szpiegu rodem z Chin, o rejsie survivalowym, niezwykłym mieście lampionów, pomniku Kazika w Hoi-An, restauracji a’la Adam Słodowy, ucieczce kraba, cudownym oczyszczeniu, ciężarnej modelce pod francuskim kurortem, szalonym domu, łupinowych połowach, Sajgonie nie tylko na ulicy, o zabawie w wojnę na Planecie 68, pałaszowaniu słoniowych uszu, cukierkach-turystach i Amazonce nad Bugiem.

Ostatnie komentarze

  • Rafaello diTravelfan
    Hej ! Jestem świeżo po lekturze Twojej barwnej relacji z imprezy Kolory pustynnych ...

    Czytaj więcej...

     
  • www.
    Nie do końca ze wszystkim się zgodzę, ale w gruncie rzeczy dobrze napisane i będę ...

    Czytaj więcej...

     
  • Krystyna
    Brawo Janeczko - są miejsca,gdzie rządzi przyroda, a nie pseudoturyści jakiejkolwiek ...

    Czytaj więcej...

     
  • anastazja
    świetnie autor opisuje swoje wojaże w lutym i ja lecę do Indii i trochę się ...

    Czytaj więcej...

     
  • http://www.
    Bardzo dobrze powiedziane, w wielu kwestiach się zgadzam.

    Czytaj więcej...

Gościmy

Odwiedza nas 13 gości oraz 0 użytkowników.